Saturday 21 January 2017

[Zagr] Tony i Susan

Tony I Susan to typowa (nietypowa) opowiastka o zyciu amerykanskiej rodziny. Taka historyjka z kilku dni wyrwana z kontekstu.
No I to by bylo na tyle. Nie chce splycac calej ksiazki, nie o to mi chodzi. Ale musze to napisac: szalu nie bylo. To nie jest zla ksiazka, ale tez nie rewelacyjna.
Czy mialam jakies oczekiwania? Nie. Trudno miec jakiekolwiek jedynie sugerujac sie migawkami z trailer's filmu nakreconego na podstawie owej ksiazki.
Wiesz... Moze ja jestem zbyt wymagajaca wzgledem lektur, ale tak juz mam. Bardziej wymagam calkiem sporo od autorow. Maja sie starac utrzymac mnie jako czytelnika, a nie tylko odbiorce komunikatu. Zatem tresc moze kulec, a nawet byc mocno uposledzona, ale jesli opowiesc w porzadku, to daje szanse.
A o co chodzi z amerykanska sielanka? Otoz, kazda historia powinna byc gdzies osadzona. Malownicze lasy, gory, doliny, wybrzeza, miasteczka ze swoimi podejrzliwymi mieszkancami, farmy ze szczekajacymi psami I gospodarzami. Az sie chce tam jechac I sprawdzic na ile autor jest wiarygodny. O to wlasnie chodzi!
Chcialabym poznac Ingrid (epizodyczna bohaterka). A reszte to jakos niekoniecznie. (Dobrze, ze moje odczucia sa takie subiektywne.)

Czemu nie powalila mnie ta pozycja na kolana?
Bo przez jakies 80% lecialo jakos tak obyczajowo, takie slowmo dla ubogich. Potem akcja leci na leg, na szyje az do konca. Jakby autora kopnieto w dupcie: "Albo to koncz, albo co, bo sie robi tak ciekawie jak na prostej autostradzie.". No to skonczyl...

"Tony I Susan", Austin Wright

#WB2017