Tuesday 31 March 2015

Sara...jewo 1984, czyli Dochodzenie Hewson'a.

Dzisiaj pomowie o...


"Dochodzenie", David Hewson


Jest to pierwsza czesc serii. Ilu czesciowej? Nie mam bladego pojecia. Ja mam trzy ksiazki. Generalnie do zakupu tych ksiazek zachecila mnie, swego rodzaju, fascynacja. Lubie opowiesci sensacyjne, kryminalne, dokumenty o tej tematyce. Bardzo podoba mi sie rowniez sama fabula. Niby takie schematyczne podejscie: zbrodnia - dochodzenie - ukaranie sprawcy, a jednak zawsze sa jakies detale, ktore wyrozniaja dana sprawe sposrod wielu. Jak rowniez zauwazylam pewna tendencje w dziale "kryminal". Od pewnego czasu na pierwszy plan wypychane sa dziela scisle zwiazane z polityka. Nie lubie polityki! I nie przepadam za lekturami z nia zwiazanymi. Niech sie krew leje, mordercy biegaja z ostrymi narzedziami, a ekshibicjonisci niech wiaza supelki na swoich paskach od szlafrokow, ale bez polityki w tle. No chyba, ze chodzi o polityczna poprawnosc jezykowa.


Do samego czytania sklonil mnie sam tytul ksiazki. Dochodzenie, jako slowo kluczowe, ma na celu przyciagniecie mojej uwagi do sprawy morderstwa Nanny. A moze Mette? (Sami sie przekonacie, gdy siegniecie po ksiazke.) Nanna jest corka, nastolatka, mlodym buntownikiem. A jej morderstwo, przedstawione przez autora, wyciaga na swiatlo dzienne caly srodowiskowy syf. Brud dzielnic przemyslowych Kopenhagi (mam nadzieje, ze nie pomylilam miasta), matactwa przedwyborcze na burmistrza, czy fiksacje funkcjonariuszy policji.



"Sarajewo 1984", czyli bohaterowie.

Nie bedzie o nich za wiele, bo nie chce za duzo opowiadac o samej tresci. Glownymi sa policjanci prowadzacy dochodzenie. Lund i Meyer. Rodzina Nanny - lekko uprzedzeni do wszelkich, koniecznych dzialan operacyjnych funkcjonariuszy. Rodzina Mette... A nie, o jej rodzinie nic nie wiadomo. Ale autor wskazuje na pewne relacje miedzy wszystkimi postaciami.


Radiowozik...

Artefakty, ktore rzucily mi sie w oczy. Samochody, wozki, kolka, droga. Oni wszedzie sie poruszaja. Nikt nie stoi w miejscu. Kazdy jest w jakims poruszeniu. A na samym koncu, nawet noz, ktorym jest obierane jablko. Ten motyw mi sie najbardziej podobal. Poetycka wrecz przenosnia wyniszczenia czlowieka przez samego siebie. Dazenie jednostki ludzkiej do autodestrukcji. Manipulowanie innymi i wymuszanie na otoczeniu wlasnej woli.

Wyzej wspomniane "watki", autor laczy ze soba dosyc plynnie. Zawod policjanta juz organicznie wymusza pewne podejscie. Czytajac nie zastanawialam sie nad bohaterami, akcja, faktami, bo wszystko jest podane na talerzu. Prosto pod nos. To od czytelnika zalezy czy podejdzie do lektury bardziej wnikliwie i zacznie analizowac poszczegolne elementy, ktore go zainteresuja. Jednak w ktoryms momencie zaczelo mi czegos brakowac. A moze wlasnie czegos jest za duzo. Za duzo informacji ogolnych. Chociaz patrzac z boku (z dystatnsu kilkudniowego), nie jestem pewna czy az tak bardzo zalezy mi na blizszym poznaniu socjopatyczno-psychopatycznej babki. Dodalabym jeszcze apodyktycznej. Ostatnio sie spotykam coraz czesciej z rekomendacjami ksiazek psychoanalitycznych traktujacych o psychopatach. Tak, temat na czasie. Kazdy jest swirusem, i pod szlafrokiem chowa wielkiego... No nie wazne - uogolnilam i wystereotypizowalam samo ujecie zagadnienia.

Trudno mi okreslic czy mi sie ksiazka podobala, czy nie. Wzglednie jest OK, ale nie jest OK. Lubie ja, ale tez nie lubie. Moze byc. Wedlug mnie, nie jest to ksiazka lekka. Mozna oczywiscie ja poczytac do poduszki. Mnie zaciekawila dopiero pod koniec, gdy juz wszystkie supelki zostaly rozwiazane i zwiniete w jeden motek. Dodam jeszcze, ze nie jest to broszurka. A co za tym idzie... Oczekiwalam, ze tresc pobudzi moja wyobraznie, przyciagnie mnie, nie pozwoli sie oderwac, i z przyjemnoscia bede do niej wracac (lub calkiem rzuce w kat czynnosci wazniejsze). No niestety, takiego pragnienia i odczucia nie mialam. Przeczytalam, bo przeczytalam, bo mam.

Dobrze, ze to sa moje wlasne odczucia.

Dziekuje za uwage i pozdrawiam. :)

Wednesday 18 March 2015

Kolejna space opera, czy nie?

Na samym poczatku pragne sie powitac. Jednorazowo i ostatecznie.

Jakis czas temu pisalam o "Wiezy milczenia", Remigiusza Mroza na innym blogu. Teraz przyszla pora na "Chor zapomnianych glosow" tego samego autora. Do zakupu tego tytulu zachecila mnie... No co? Kto? Promocja - "kup dwa, a jedno za pol ceny". Dopiero pozniej sobie przypomnialam, ze w internecie pojawily sie rozne recenzje, ktore celowo pominelam ze wzgledu na streszczenie calej tresci. 
Rzuce puszka wazeliny wprost na wielka konche kosmicznego chaosu, poniewaz ta pozycja mi sie spodobala. Ogolnie akcja ksiazki toczy sie na pokladach statkow kosmicznych, tudziez rowniez na powierzchni planet. Miedzyplanetarne podroze czlowieka, w celu skolonializowania jakiejs ziemiopodobnego ciala niebieskiego, maja sens. Autor urozmaicil owa podroz smialkow, ingerencja wrednych obcych. Instynkt i chec przetrwania zawsze zwycieza. Logicznie bohaterowie walcza o swoje zycia, wykorzystujac wszelkie dostepne narzedzia, bronie. 

Muszla chaosu czy nieograniczonego porzadku, a moze wladzy?
Na to pytanie proponuje samemu znalezc odpowiedz. Ja takowej nie znam. Samo slowo: "koncha" wystepuje tutaj jako nazwa artefaktu. W zwiazku z tym, ze nie wszyscy czytali to przejde do rzeczy, ktore zrobily na mnie jakies wrazenie. 

  • Jestem autorem, wiec mam wladze. Jestem czytelnikiem, zatem musze sie wladzy podporzadkowac. No wlasnie, nie musze. Co prawda moj poziom lingwistyczny nie jest na jakims oplakanym poziomie, to "Slownik wyrazow obcych" i "Slownik jezyka polskiego" mialam pod reka. A szary zjadacz chleba nie bedzie mial najmniejszych problemow ze zrozumieniem slow: polemizowac, konsensus, koncyliacyjny. A tym bardziej inzynier budowy maszyn nie bedzie sie zaglebial w zawilosci jezykowe. W kazdym razie, moj inzynier tego nie zrobi.
  • Bodaj by Cie usiekli! No moze lepiej nie. Traci myszka troche. Skojarzen mam sporo w miare zaglebiania sie w tresc lektury. Obcy... Lubie to stworzenie, nie tylko z racji instynktu samozachowawczego i przetrwania. Protoplasta kosmicznych agresorow, ktorzy ewoluowali do poziomu przemieszczania sie konstruktami "mechanicznymi". Dobra, chodzi o jakas technologie. Fizyka, chemia i wszelkie nauki pokrewne, to dla mnie czarna magia.
  • Dalej. Przyszlo mi rowniez do glowy, ze poziom zagmatwania jest conajmniej podobny do Dukaja. Ale na szczescie jedynie mi sie tak wydawalo. Chociaz poziom napiecia moge porownac do Koontza i troche Mastertona. Obu bardzo lubie. Pomimo, iz zmeczylam ostatnie strony, to czytalo mi sie fajnie. Wrecz bylam ciekawa, co tam dalej jest, jak sie potoczy akcja. Ale problem mialam jeden, maly, ale zawsze... Musialam dokonczyc watek. Inaczej sie pogubilam w akcji.

Kochajmy sie! Lub RPG (Rabuj, Pal, Gwalc (nie koniecznie w tej kolejnosci) w czystej postaci.
Autor podkresla wplyw "religii milosci" na caloksztalt utworu. No coz, co kto lubi. I inna kwestia - bohaterowie. Jest nas dwoch: Ja i moj brzuch. A zatem... Sa prochy, rozrywki, jakis stan zagrozenia wewnatrz pojazdu, Z zewnatrz zagrozenie globalne - kosmos. Co gorsze? Wyjatek od reguly wzajemnej milosci, czy zgniecenie przez nieograniczona przestrzen bez powietrza? Pewnie poprzestanie na "kto sie czubi, ten sie lubi", jako inna forma dozgonnej sympatii.

Albo - albo.
Albo lingwistyka - albo stylistyka. Proste zdania, frazy nie pasuja do wyszukanego slownictwa, ktore ma udowodnic oczytanie (autora lub czytelnika, mozna sobie wybrac). Chociaz na temat uzywanego slownictwa juz sie wypowiedzialam wczesniej. Powtarzam sie, bo to mi najbardziej przeszkadzalo. Moim zdaniem i tak ksiazka jest dobra. Wedlug mnie lepsza niz Wieza. Slyszalam, ze ma byc kolejna czesc, kontynuacja, tej historii. Nie wiem czy zaryzykuje lekture. Nie chce sobie zepsuc dobrego zdania o tej czesci. Z tego co zauwazylam, to kolejne czesci sagi, nie zawsze sa jakichs wysokich lotow. A uwazam, ze pan Mroz bardziej nadaje sie do pisania sci-fi, niz kryminalow. Gdzie wniosek wyciagnelam tylko na podstawie tych dwoch pozycji. Zatem mocno subiektywnie.

Sama wolnosc jaka daje gwiezdne uniwersum, pozwala na osadzenie postaci na egzystencjalnych tratwach. (O, zrobilo sie madrze.) Jak rowniez, brak ograniczenia czasem, pozwala na bardziej swobodne rzucanie czlowiekiem tu i owdzie. To mi sie bardziej spodobalo, niz podrozowanie gruchotem, czy samolotem, czy z buta przez jakies chaszcze. Pomijajc tych kilka mankamentow opisanych wyzej, to ksiazka jest w porzadku. I wedlug mnie jest w stanie zachecic i utrzymac wielu amatorow sci-fi.
Czy polecilabym zakup ksiazki? Nie zaluje czasu ani pieniedzy poswieconych w tym przypadku. Ale polecam zapoznanie sie z fragmentem dostepnym bezplatnie w wiekszosci ksiegarni internetowych, w formie plikow jakie te oferuja. Ostrzegam, ze sam poczatek ksiazki mnie troche straszyl, a akcja rozwinela sie kawalek pozniej. A tego moze nie byc we fragmencie, ktory bym traktowala jako probka warsztatu pisarskiego autora.

I to by bylo na tyle. Dziekuje za uwage i pozdrawiam.