Thursday 21 January 2016

Potencjal

Z reguly nie ulegam masowym promocjom zwiazanym z wydawnictwami. Dzisiaj jednak jedna z ksiegarni przyslala mi newsletter z oferta. Z ciekawosci, wyjatkowo zajrzalam. Wybralam dwie potencjalnie dobre ksiazki (akurat dwutomowa seria), oraz jedna potencjalnie gowniana ksiazke. Czas pokaze ktora jest jaka.
Za seriami nie przepadam. Sa ocywiscie wyjatki od reguly, ale... Kiedys tam znecona druidycznym wydzwiekiem historii i pochodzenia glownego bohatera, zainwestowalam w cala dotychczas wydana serie (skromne siedem tomow). Przy trzecim zwatpilam i nawet sklaniam sie przy wnisoku, ze powialo lekkim smrodkiem grafomanii. Wlasnie dlatego wole nie wciagac sie w cos, czego nie bede kontynuowac. Oczywiscie mam calkiem sporo ksiazek, ktore sa czesciami jakiegos tam cyklu, ale najzwyczajniej w swiecie nie jestem tego swiadoma. I raczej nie chce mi sie uswiadamiac. Na okladkach beda informacje, czy jakos tak. Jak zwykle z reszta, bo przeciez kazda myszka swoj ogonek chwali, i trzeba wspomniec o calosci (o dodatkowych publikacjach wydawniczych rowniez). A moze po prostu historia bedzie w jakims stopniu wybrakowana. Coraz czesciej bowiem sie dzieje tak, ze wydawca chamsko tnie ksiazke na kilka czesci, byle tylko kabze napchac. Mniejsza o to...
Dzisiaj nabylam dwie ksiazki z dzialu fantastyki i jedna kryminalno - sensacyjna. No, zobaczymy co z tego bedzie. Wedle statystyk wszystie trzy sa calkiem niezle. Na szczescie nikt mi ich nie zarekomendowal, nie napastowal mnie o zakup czy czytanie wlasnie tych. Totez jest OK.
Chociaz z polecanych mam Szczura... A tej jestem okrutnie ciekawa.
Pozdrawiam wszystkich tu zagladajacych, i tych nie rowniez.

Wednesday 13 January 2016

[PL] I to mi nie wyszlo "Na zdrowie"... Jak to dobrze, ze golebie pocztowe mocno wyszly z mody, bo aktualnie byly by na liscie gatunkow zagrozonych.

Dzisiaj kilka slow o awanturze. I to takiej, ktora miala miejsce na moscie. Co do tego nie ma watpliwosci... Ale juz nie pamietam ile razy podczas czytania zadawalam sobie pytanie: "Gdzie ta afera jest?". Po czym odpowiedz: "Panie autor, nie popisal sie pan...". No popisal sie. "Awantura na moscie", Marcin Hybel, to ksiazka szybka, latwa, przyjemna (jesli taka ksiazka moze byc). Tresc w niej zawarta jest odpowiednia, albo w sam raz do poduszki. Moze byc dobra na poprawe humoru.

Co prawda czasami nie powala, ale generalnie ksiazka fajna, ciekawa. Przyznaje, ze mialam male problemy z przypomnieniem sobie momentu, na ktorym skonczylam czytac, ale nie trwalo to dlugo, wiec moze byc.

Bohaterowie? potrafia zapasc w pamiec, jak rowniez zdazylam sie niejako z niektorymi "zaprzyjaznic". To uwazam za calkiem spory plus. Akcja wartka, energiczna, ciagle cos sie dzieje, a co za tym rowniez moze zaskoczyc. Przy bogatszej wyobrazni nie sposob sie usmiechnac do mysli o przyszlosci zielonowlosego mlodziana w sytuacjach babskiej furii swej wybranki serca. Bo o golabkach wspomnialam. (Tylko nie wiem czy sie z tego smiac, czy nie. Idiocracy pelna geba.)
Niestety trafilam na niektore wypowiedzi co do caloksztaltu opowiesci. Do tych podchodze z ogromnym dystansem, i najczesciej, w ogole nie przywiazuje najmniejszej wagi. Ale slowo sie rzeklo, tudziez przeczytalo, i "cos" zostalo. Jak na komedie (tym bardziej fantasy) przystalo - dystans. I to wielgachny, przymruzenie oka i wyobraznia czytelnika sa wskazane. Oczywiscie do wszystkiego mozna sie przyczepic (literowka tez sie znajdzie), ale nie mozemy zapominac rowniez o tym, ze: "kiepskiej baletnicy i spodnica ciasna".
Spodobala mi sie Awantura, i zaczelam czytac "Na zdrowie". Poki co autor nie obniza lotow, a to dobry znak.

Sam fakt, ze mi sie spodobala, nie znaczy ze i wam musi. Polecam zapoznac sie z fragmentem dostepnym w ksiegarniach.


Pragne  w tym oto wpisie zamiescic wyraz swojego zniesmaczenia.
Na zdrowie jest... No coz. Zawiodlam sie. Jak poczatek byl w porzadku, tak cala reszta byla dla mnie nudna, monotonna, i doslownie "pisana na sile". Jak w pierwszej czesci bylo zabawne wielowatkowe miotanie sie postaci, tak w tym przypadku jest to straszne.
Wezme blok papieru, cos do pisania i tez napisze historyjke. Po czym znecona sukcesem pierwszej czesci rzuce na tasme druga czesc. Takie wlasnie mialam caly czas wrazenie. Autor postanowil widocznie swoja opowiesc wzbogacic o tresci przyjazne LGBT, roznicom wieku miedzy kochankami, cos z erotyki, problemy gastryczne, jak rowniez nowinki techniczne owczesnej medycyny i farmaceutyki. Nie wspominajac juz nawet o takich detalach, subtelnych (ot, kosmetyka autorska), jak chata Gremisza w drugiej czesci, gdzie w pierwszej to zakrawalo na niewielki zameczek (czy jakos tak). Ale nie chata!. Mniejsza juz z tym.
I wyobrazcie sobie...
Ja, ktora czytam kazda zaczeta ksiazke, sie nudzilam, meczylam, chociaz nie stracilam nadziei na lepsze momenty. Jednak nie! A mecz sie czytelniku. Sama sobie kupilam butelke octu, to teraz sama to wypije. Oby jak najmniej takich.
I w chwili, gdy juz na glos powiedzialam (do zawieszonego w eterze ducha autora): "Koncz wasc, wstydu oszczedz!", akcja zaczela spadac wrecz ze schodow w tempie zawrotnym. Zaliczajac kazdy mozliwy stopien, barierki, i wszelkie mozliwe paprochy podlogowe naniesione przez przechodniow. Dlaczego nawiazuje do schodow? Bo kulejacy bedzie sie powoli turlac jakos do przodu na plaszczyznie plaskiej, a po schodach to nawet kopa na rozped nie potrzeba, bo sam sie stoczy. Autor zapewne doszedl do podobnego wniosku i zdecydowal zakonczyc wszelkie mozliwe watki jak najszybciej. Zapewne po to zeby isc na zasluzone piwko z "ziomkami z braci" (czy jakos tak). Sprawdzcie sobie w dedykacji, jesli bedzie sie wam chcialo.
Wiecie jeszcze co mi sie rzucilo w oczy? Gwara. Ja rozumiem, ze kasza (czy inne ziarno) okraszone swarkami jest smaczne (bo jest), ale na litosc i milosierdzie dla inteligencji wlasnej czytelnika! Nie w takich koszmarnych ilosciach zapozyczen, nalecialosci, gwary, potocznosci, czy radosnej tworczosci slowotworczej. Wszystko jest dla ludzi, ale z umiarem. Tu tego rowniez brakuje.
Zeby nie bylo, ze tylko uzywam sobie na ksiazce. Byly tez wzloty, ale sukcesywnie hamowane, zdlawiane, chowane, bezczelnie pomijane przez autora. Kazda postac ze zdrowym rozsadkiem, ktora moglaby zbalansowac wyeksponowane skrajnie obdarzone glupota postaci, jest tak wcisnieta na jakies dalekie plany, ze az sie odechciewa. Jakby nie patrzec... Moglabym sie przyczepic do kazdego mozliwego watku (jak wypchane cycki, czy barwne opisy biegunki jednego z bohaterow). Tylko nie wiem czy jest sens? To i tak niczego nie zmieni. Ja na pewno nie bede za nikogo na nowo powiastki pisac.
Jezeli to mial byc paszkwil na takie wydarzenia, jak Octoberfest, to tez sie nie udal. Tradycja to tradycja. Mozna sie z niej smiac, ale kazdy jakis swoj wlasny szacunek do niej ma. A moze to miala byc krytyka zalkoholizowanych uzaleznionych, ktorzy bardzo czesto zachowuja sie irracjonalnie? Nie wiem, i nie chce wiedziec.
No i na samym koncu sa jakies wzmianki o kolejnym zbiorze opisanych przygod wczesniej przedstawionych postaci. Ale ja juz nie jestem pewna czy bede chciala akurat na tego autora wydac pieniadze. Nawet jesli tych "lepszych" momentow bedzie wiecej, lub trzecia (czy ktora tam) czesc beda podobne do pierwszej.

Tym razem jedyna postacia zaslugujaca na moja sympatie i uwage byl Krawos. Ale co z tego, skoro nawet jego wcisnieto bezceremonialnie w kilka linijek.
Rowniez mowie od razu, ze nie pisze powyzszego w zalu i rozgoryczeniu. Na samym poczatku mialam ambicje, nadzieje i oczekiwania. Z chwila, gdy juz zaczelo cos nie grac w tej konstrukcji, wzielam inna ksiazke. I po tamtej wrocilam do Na zdrowie. (Juz bez czegokolwiek. Praktycznie z pusta glowa, zeby sie nie uprzedzac.)

Zanim zaczniecie myslec o tej pozycji... Koniecznie zapoznajcie sie z fragmentem ksiazki dostepnym w ksiegarniach.
Pozdrawiam 

Czytelnicze wyzwania i co ja potrafie z nimi zrobic.

A potrafie!
Mam na oku dwa takie wyzwania. Jedno i drugie podpatrzone. Kategorie sobie wykorzystam i bede pewnie uzupelniac w punktach a z koncem roku opublikuje. (O ile nie zapomne.)

Moje wlasne wytyczne do czytania, pomagajace w tym, skladaja sie z...

... 45 punktow.
Moge nie dac rady. No trudno sie wtedy powie. :) Z tego sie nie strzela przeciez.
W kazdym razie, jedna ksiazke mam juz za soba. Ale jaka to ksiazka. Jedna z tych, do ktorych bede wracac czesto.